Wszytkie teksty traktujące o historii pochodzą z książki Eugeniusza Gołąbka "Dzieje okolic Gdańska i Gdyni" cytując:

Kokoszki

Na temat nazwy i dziejów tej miejscowości pisze prof. E. Breza : Wieś notowana w źródłach dopiero od XVI w. najpierw jako Kokoszka alias (inaczej) Burggrafin z właścicielami Werdenami, uszlachconą rodziną gdańską, potem od XVII w. w postaci dzisiejszej Kokoszki. Przeor kartuzów, J. Schwengel też pisał w roku 1749 Kokoszki i wymieniał jako właściciela Józefa Grąbczewskiego, asesora mirachowskiego. Pod koniec wieku XIX pojawiają się formy Kokoszkowy, Niemcy pisali Kokoschken, Kaszubi mówia Kokoszczi.

Jest to w dzisiejszej postaci nazwa rodzinna od nazwiska Kokoszka. Mówiono – tam mieszkają Kokoszki i to określenie całej rodziny przeszło na wieś założoną przez te rodzinę. Burggrafin to stan społeczny pani Werdenowej. F.Lorenz podał iż Kokoszki nazywały się dawniej Klein Bessa, co odczytujemy jako Małe Bysewo.

Kokoszki szkoła, dwór i folwark

Jadąc od strony Gdańska, ze 2 km przed Leźnem z prawej strony dochodzi do szosy starsza droga, utwardzona kamieniami polnymi, ulica Stokłosy. Na rogu dróg stoi typowy „pruski” budynek czynnej jeszcze szkoły podstawowej nr 83, z czerwonej cegły, kryty dwuspadowym dachem. Sądząc  ” na oko” szkoła wybudowana została zapewne na początku XX w., a potem, w latach międzywojennych, rozbudowana. Dobudowano wtedy, w odległości kilku metrów drugi, podobny budynek i połączono trzecią częścią tak, że główne osie budynków tworzą literę H.

Ulica Stokłosy prowadzi do dawnego Kokoszkowskiego folwarku, znajdującego się z kilometr od szosy. Po drodze napotykamy kilka starych domów mieszkalnych, z dwuspadowymi dachami, dziś przebudowanych. Nieco dalej, wśród drzew zapuszczonego parku stoi dwór w postaci solidnego budynku, typu „willa” czy „kamienica”, zbudowany z ciemnoczerwonej cegły na planie szerokiego prostokąta. Na dość wysokim fundamencie znajduje się parter, piętro i poddasze. W kilkuspadowym dachu, świeżo pokrytym blachodachówką, wystają okienka. Po upadku PGR-u dom jest obecnie (2005 r.) remontowany na koszt mieszkających w nim kilku rodzin.

W sąsiedztwie, ze 30 m dalej na północny zachód, stoi jeden z byłych budynków gospodarczych zaadaptowany na mieszkania. Obok wielki murowany z cegły magazyn stoi chwilowo nie używany. Nieco dalej po wschodniej stronie duży, murowany z cegły chlew popadł już w ruinę. Nieopodal tego folwarku, w odległości kilometra, widnieją zabudowania przemysłowe w Kokoszkach. Pola obecnie dzierżawi p. Hasse z odległych o kilkanaście kilometrów Barniewic, dzięki temu nie leżą odłogiem.

Właścicielami tego folwarku, chyba od końca XIX w. są Wannowowie, których przodkowie pochodzili z terenu Prus Wschodnich, a w XX w. niektórzy z nich mieli majątki w okolicach Tczewa m.in. w Lichnowach, Gnojewie. Potomkowie Wannowów żyli po II wojnie w Niemczech.

W 2005 r. ukazały się wspomnienia p. Nelly Marianny Wannow ( w latach 1990-1993 Konsul RFN w Gdańsku)  pt. Byłam i jestem Gdańszczanką, gdzie na stronach 49 i 81 pisze ona iż właścicielem majątku w Kokoszkach był stryj jej ojca Paul Wannow, który w 1940 r. mieszkał w Gdańsku Wrzeszczu w restauracji Hutte przy Rynku. Były tam na piętrze pokoje gościnne. Przekazał on majątek swojej córce Gertrud Fiebrantz

Fiebrantz, jak mi powiedziano, „wżenił się” w rodzinę Wannow już przed 1939 rokiem i uchodził za właściciela tego majątku. Rzekomo zajmował się magią, podobnie jak wielu tutejszych niemieckich ziemian. Ponoć jego zjawa (sobowtór w towarzystwie psa) ukazywała się różnym osobom nawet jeszcze po II wojnie światowej. Co z Fibrancem się stało ? Nie wiadomo.

Jakiś niewielki kamień nagrobny, wysoki na pół metra, z wyrytym nieczytelnym napisem, znajdował się do niedawna wśród drzew  parku przy kokoszkowskim dworze. Ale po wojnie , oprócz kamienia widoczne były mogiły, a nawet skusiły któregoś z robotników PGR do ich rozkopania, w poszukiwaniu złota potrzebnego na ślubne obrączki. „Kopacz” ten później zginął w strasznym wypadku, gdy traktor przez niego prowadzony stanął w płomieniach. Zapaliło się na nim ubranie, więc dla ugaszenia ognia wskoczył do stawu. Gdy go wyłowiono z wody, już nie żył…Był jeszcze drugi mężczyzna, jadący tym traktorem jako pasażer, ale zdążył prędzej wyskoczyć, przez co uległ lżejszym poparzeniom. Ludzie potem mówili, że to była kara boska za rozkopywanie grobów…

Z powojennych pracowników PGR podano mi m.in. nazwisko kowala p. Tomaczkowskiego.

Kokoszki – dworzec kolejowy

W Kokoszkach, nad rzadko dziś używanym torowiskiem, zachował się budynek dworca kolejowego. Tory prowadza od Starej Piły i kończą w Kiełpinku, gdzie w okolicach domu handlowego Auchan znajduje się stacja produktów naftowych Orlenu. Do końca II wojny  linia prowadziła do Gdańska Wrzeszcza. O odbudowę tego kilkunastokilometrowego odcinka tej linii kolejowej toczył  swego czasu batalię na łamach prasy inż. Janusz Kowalski.. Argumentował, że odbudowa nie kosztowałaby zbyt drogo, gdyż zachował się cały nasyp i kilka mostów.

Kokoszki – cegielnia

O cegielni w Kokoszkach nie mam wiadomości. Zapewne w czasie okupacji pracowali tam więźniowie z obozu – filii obozu sztutowskiego.

Kokoszki – lager

Obóz koncentracyjny, filia obozu sztutowskiego, znajdował się naprzeciw dworca kolejowego. Więźniowie mieszkali w barakach z płaskim dachem. Teren obozu otaczało ogrodzenie z drutu kolczastego, zaś na rogach stały wieże drewniane strażnicze. Więźniów przebywało tu od tysiąca do dwóch tysięcy. Był to obóz tzw. przejściowy, w którym więźniowie przebywali czasowo. Nie było kontaktu więźniów z miejscową ludnością. Więźniów dowożono do Gdańska z Kokoszek pociągiem przez Wrzeszcz i Brętowo.

Informacje te podał Stanisław Patoła, który w czasie okupacji woził węgiel wozem konnym, lub – zimą – saniami z Kokoszek do cegielni w Bysewie. Więcej szczegółów na temat tego obozu znajduje się w książce Józefy Kraśnickiej pt. Zanim gdańskie Wyżyny wróciły do Polski

W połowie 1942 roku Niemcy założyli filię Stutthofu w Kokoszkach. Obóz nosił nazwę  SS-Ausenkommando Danzig Burggraben i mieścił się w wydzielonych barakach obozu jenieckiego Stallag   XXA. Przebywało tu jednocześnie około 1500 więźniów Stutthofu , w większości Zydów, ale byli w nim także Polacy, Włosi , Rosjanie, Niemcy. Zatrudniano ich w gdańskiej stoczni Schichau , a i w Nowym Porcie dokąd dowożono ich specjalnym pociągiem. Praca tych więźniów była bardzo ciężka. Przeważnie pracowali przy budowie okrętów wojennych i łodzi podwodnych. W obozie panował głód. Wskutek bardzo złych warunków sanitarnych występowały choroby epidemiczne. W rezultacie powodowało to  dużą śmiertelność wśród więźniów. Dziennie umierało tam po kilkanaście osób. Początkowo zmarłych w Burggraben chowano na Zaspie we Wrzeszczu, a później zakopywano w pobliżu obozu. 24 stycznia 1945 roku, w przeddzień ewakuacji, było w Kokoszkach 991 osób. Formalnie podobóz Danzig-Burggraben przestał istnieć 12 lutego 1945 roku, ale naprawdę przetrwał  do 23 marca, kiedy został wyzwolony przez wojska radzieckie

W styczniu 1945 roku, gdy wojska sowieckie zbliżyły się do Gdańska rozpoczęto ewakuację lagru Stutthof oraz jego filii. Obóz w Kokoszkach jednak istniał nadal. Trafiła do niego Żydówka Liba Dieferbrun, którą po zasłabnięciu w czasie „Marszu śmierci”  szczęśliwie, wraz z ośmioma chorymi Polkami przewieziono do Kokoszek. W Kokoszkach w tym czasie panował głód, brud, tyfus plamisty i brzuszny. Lekarz, więzień, Polak, pomagał chorym jak mógł, ale często był bezradny w tych warunkach. Bardzo chorych Niemcy wysyłali gdzieś „w stronę morza”, skąd już nie wracali. Śmiertelność była duża. Tymczasem zbliżał się front. Liba Diefenbrun vel Zofia Kwiatkowska doczekała w Kokoszkach wyzwolenia, które nastąpiło 23 marca. Przed tym jeszcze przeżyła bombardowanie, które nie oszczędziło obozu. W nocy z 20 na 21 marca bomba lotnicza spadła na barak sąsiadujący z kwaterą Liby  i zabiła wszystkie znajdujące się w nim kobiety. Dzień później cała hitlerowska załoga obozu uciekła, a po południu zjawili się pierwsi radzieccy żołnierze.

SS- Ausenkommando Danzig Burggraben , czyli podobóz Stutthofu w Kokoszkach został wyzwolony 23 marca przez oddziały 108 dywizji 65 armii radzieckiej. Dowódca tej dywizji, generał Piotr Teremow  w swoim pamiętniku z czasów wojny taki przedstawia obraz tego obozu w dniu wyzwolenia:

Oczom moim przedstawił się straszny widok. W lesie stało więcej niż dziesięć drewnianych baraków, ogrodzonych dwoma rzędami drutów kolczastych. Obok baraków były wykopane rowy długości dwustu metrów, głębokości cztery i szerokości trzy metry. Przeszło połowa tych rowów  była napełniona trupami tych więźniów, ułożonych szeregami z właściwą dla Niemców starannością w wykorzystaniu miejsca – jeden szereg głowami w jedną stronę, następny w drugą. Leżało tam wiele tysięcy ludzi . Wraz z grupą oficerów obejrzałem baraki, w których poniewierali się ludzie , szkielety na wpół obnażonych ludzi. W większości były to kobiety w różnym wieku, lecz zrównane ze sobą przez mękę – wszystkie one stały się staruszkami o nieuczesanych , siwych włosach. Większość nie mogła się już ruszać. Śladów strawy w obozie nie stwierdzono. Ludzie ci to byli Polacy, Norwegowie, Duńczycy, Holendrzy, Francuzi, Rosjanie i przedstawiciele innych narodowości.”

I jeszcze inny fragment zapisu : „ Trupy, umierający ludzie i deski podłogi usłane były tłustymi wszami. Gdy się było przyjrzeć to na podłodze jakby kołysał się rozłożony muślin. Dla pozostających przy życiu więźniów zorganizowano natychmiastowa pomoc lekarską i sanitarną oraz dożywianie.

Kokoszki – nowy kościół

Według informacji zaczerpniętej z Internetu parafia pw. Św. Brata Alberta Chmielowskiego w Kokoszkach została ustanowiona 15 grudnia 1984 roku. Jej pierwszym proboszczem mianowano ks. Romana Januszewskiego, który do dnia dzisiejszego pełni tę funkcję. W maju 1986 r. rozpoczęto budowę obecnej plebanii i kaplicy. Poświęcenie kaplicy nastąpiło 10 kwietnia 1988 r.

W 2000 roku w mury powstającego kościoła został wmurowany kamień węgielny, pochodzący z kaplicy św. Brata Alberta na Kalatówkach. W pracy duszpasterskiej pomaga ks. proboszczowi ks. Marek Budzisz ( inf. z 2005 r.).

Ks. R.Januszewski , zanim osiadł na proboszczostwie w Kokoszkach przez kilka lat był wikariuszem w Chwaszczynie. Start w Kokoszkach miał bardzo trudny. Do parafii należą osiedla w pobliżu byłej fabryki domów i innych zakładów przemysłowych oraz m.in. obszar po części wiejskiej Smęgorzyna. Parafia wydzielona z matarzyńskiej powstawała w zróżnicowanym środowisku ludzkim, a lokalizacja kościoła „w szczerym polu” na pewno nie sprzyjała zintegrowaniu parafian. Mimo to z pomocą Bożą dość szybko udało się wybudować plebanię z kaplicą. Zas budowa okazałego kościoła posuwa się stopniowo naprzód. Zapowiada się, że będzie to jeden z ładniejszych nowoczesnych kościołów na obrzeżach Gdańska.